poniedziałek, 8 stycznia 2018

nieciekawa końcówka drugiego tygodnia

jestem ledwo żywa, a na dodatek wściekle boli mnie ręka użarta przez Matkę Karmiącą.
Do rzeczy; kotki rezydentki, czyli Grubcia i Bashkiria bezczelnie przechadzały się po kotniku Willii. Do czasu. Przedwczoraj właścicielka kotnika postanowiła zrobić porządek. Pióra leciały na wszystkie strony, a przerażone maluchy zbiły się w kupkę, bojąc się odetchnąć.
Wykonałam parę aresztów, niestety Wilia była ciągle bardzo niespokojna. Została więc zamknięta w łazience a ja siedziałam z nią, czytając książkę za ksiązką. Bo oczywiście ona wcale nie lubi być zamknięta. Wybrałam więc z nią dobrowolne zesłanie. Kociaki oczywiście jak zwykle zostały zważone i niestety wagi stanęły. Dopiero wczoraj wieczorem sytuacja wróciła do normy, maluchy ciućkają, ja siedzę obok i cieszę się, że są takie piękne. Martwię się tylko, czy nie będą musiały przejść jakiejś terapii po tej traumie. Jak dorosną udadzą się na kozetkę psychoanalityka i będą szlochać wspominając przemoc domową. Pocieszam się, że wśród dzikich przodków, takie dramaty musiały być na porządku dziennym i młode właśnie stosowały technikę zamierania w bezruchu, czekając aż niebezpieczeństwo minie.
Dwa kocurki ważą bardzo przyzwoicie, koteczki są z tyłu, ale Vlepka goni już wagowo siostry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz