Bashkiria od wczoraj zrobiła się bardzo niespokojna, dyszała, zaczęła wynosić maleńtasy, więc rano po telefonicznej konsultacji pojechałyśmy do doktora. Siednioraczki zostały zamknięte w porodówce z ciepłym termoforkiem (przydała się klapa!)
Spędziłyśmy u doktora prawie dwie godziny, gdzie matce karmiącej zrobiono rentgen brzuszka, uff, nie został jakiś ósmy maluch, ale trzeba było to wyjaśnić. Ale okazało się że z nadmiaru gorliwości przekarmiłam koteczkę, co poskutowało potężną niestrawnością, gazami, wypełnionym po brzegi żołądkiem i zalegającą kupą.
Temperatura podwyższona, dostała więc antybiotyk, oxytocynę na obkurczenie macicy i zalecenie, żeby matkę karmiąca jednak przegłodzić
Nareszcie czuje się dobrze, śpi teraz z przychówkiem
Zaraz jedziemy na kroplówkę, ponieważ taki duży miot, to ogromne obciążenie dla organizmu, trzeba jej podać wapno, żeby uniknąć niebezpieczeństwa tężyczki.
Bachorki mają się dobrze, nawet Tycinka przybrała przyzwoicie na wadze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz