ledwo zrobiłam śliczne zdjęcia malutkiej Wróżce, zorientowałam się, że straciła apetyt! Co gorsza waga spadła!
Natychmiast do naszej wetki, która wymacała, że brzuszek jest pełny, zagazowany. Następne godziny upłynęły w podawaniu parafiny, dostała też zastrzyki rozkurczowe, p/bólowe i p/zapalne
następnego dnia śliczna wróżka zamieniła się w wymazanego olejem szczura z kanału i co gorsza nie było lepiej
Następne zastrzyki, kroplówki i próby wciśnięcia dopyszcznie convalescenta.
Dzisiaj rano malutka ważyła połowę wagi Wagabundy i Włóczykija, ale znalazłam piękną (br...ohydną) kupę w formie i kolorze niepodobnym do ślicznych kształtnych balasków rodzeństwa. W dodatku w kącie, na podłodze. A W-kotki grzecznie się już załatwiają do kuwety
Malutka biega za matką, usiłuje podwiesić się do cyca, regres po prostu. A ja za nią ze strzykawką i conwalescentem.
Ale ufff, bawi się, biega!
Oczywiście denerwuję się, bo w tym wieku wychodzą wady w budowie jelit......
Kociak wtedy cierpi i niestety nie ma dla niego ratunku.
następnego dnia;
Wróżka je, bawi się i przybiera na wadze! uffffff
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz