ajajaj, jaka przerwa była w moich raportach...
wspominałam tutaj, że laptopik się grzeje, ale zaraz potem wkradł mi się jakis wstrętny robal na dysk i biedaczek musiał powędrować do szpitala
teraz uzbrojenni jesteśmy w nnowe antyvirusy i czyścicieli...
na początek pan Vitkac, któremu w końcu udało się zrobić parę zdjęć
problem z nim polegał a rozmiarach, jest to potężne kocurzysko i musiałam rozstawić stół , wokół którego miałam spore odejście i ufff, uchwyciłam pana V;
w tle różne paki z Ikei czekaja na montaz i kawałek drabiny, która jeszcze wędruję na stryszek. Oczywiście koty smigają z wielką radością. Za panem V widać jego progeniturę, zaraz wstawię nowe zdjęcia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz